wtorek, 21 czerwca 2016

Prolog.

Nadszedł ten moment, w którym ten, co króluje w cieniu zechciał z niego wyjść. Mężczyzna miał bardzo mądre, złote oczy. Nikt na tym świecie nie posiadał aż tak mądrego spojrzenia. Widział już wszystko. Ale czy na pewno? W jego opinii świat skrywał zbyt dużo tajemnic. Niczego nie pragnął bardziej niż je poznać. To dla niego niewielka trudność. Nosicielami informacji są ludzie. Doświadczenie to tylko metoda badawcza, z której ten Mężczyzna nie mógł korzystać. Siedział w swoim sanktuarium. Wszędzie wznosiły się książkowe wieże, które poukładane grzbietami na zewnątrz ściśle koło siebie, budowały ściany. Tam zawierała się cała jego wiedza: ta od początków świata aż po sprawy typowo ludzkie. Czego więc mu brakowało? Mężczyzna błądził oglądając wierzchy ksiąg. Wiedział, że to, czego szukał... tego nie wie nikt. Dlatego potrzebował motywu. Osoby, która zbada interesującą go sferę. Lojalnie przekaże zdobyte informacje. A ten ktoś musi być odpowiednio podobny do Mężczyzny. I faktycznie, niedaleko żył taki człowiek. Mężczyzna za nim przepadał. Ze wzajemnością.
Wezwał go do siebie. Patrzyli na siebie. Człowiek z podziwem, a Mężczyzna beznamiętnie. To już o czymś świadczyło. Mężczyzna przecież nie jest zwykły. A już na pewno nie człowiekiem, tylko kimś więcej. O wiele.
– Panie... – wyrwało się z ludzkich ust. Głowa opadła z poszanowaniem. Kolana stuknęły o ziemię, a wzrok ukrył się pokornie na dole. Wezwany zdawał sobie sprawę z tego, z kim ma do czynienia.
– Nie bez powodu cię tu wezwałem, Arthurze – oznajmił spokojnie Mężczyzna. Nie miał powodów do niepokoju. – Znasz me intencje lepiej niż ktokolwiek inny. Ufam tobie, choć nie zawsze powinienem. Lecz pal licho – niemal splunął, gdy spomiędzy jego warg wydostał się "obrzydliwy" kolokwializm. Brzydził się mową potoczną nie zdając sobie sprawy, że i on czasem jej używa. – W mej głowie narodził się pomysł eksperymentalny w swej potędze. Czy jesteś gotów go usłyszeć?
Arthur skinął głową delikatnie. Tym samym sprowokował swoją kruczoczarną grzywkę do opadnięcia na przystojną i bladą twarz.
– Zastanawiałeś się kiedykolwiek nad sensem ludzkości, mój Arthurze? Czy kiedykolwiek, choćby z zaskoczenia, zmąciło to twój umysł? Hm?
Chłopak ponownie przytaknął.
– Świat cały czas zaskakuje ludzi. Ludzkie mózgi są bardzo niedoskonałe, wręcz obrzydliwie niedoskonałe. Niedokładnie pobiera informacje. Jednak mój umysł jest czymś lepszym... rozumiesz więc dlaczego tak frustruje mnie niedoskonałość mojego... przede mną ani świat, ani kreatury żywe mieć tajemnic nie powinny. Tylko to również strategia niedoskonała. Wiesz dlaczego, mój Arthurze?
Arthur zastanowił się przez chwilę. Nigdy nie śmiał podważać mądrości Mężczyzny.
– Nie, panie – odpowiedział niepewnie w obawie przed pomyłką.
– Brzydzę się nieuczciwością toteż sam nie lubię pozostawać dłużny. To dlatego, że nie dając wam niczego, nie pozwoliłbym się wam rozwijać. A i wy przestalibyście mi ufać, i dostarczać informacje. Powiedz mi, mój Arthurze... znamy się jak łyse konie... – tu znów prawie wypluł słowa. – ... co jest dla ciebie najistotniejsze? Która z cnot do ciebie najgłośniej przemawia?
Arthur odważył się wznieść wzrok na Mężczyznę. Ten nie wyglądał elegancko. Nosił zwykłą koszulę i tanie spodnie. Jego szare włosy były abstrakcyjnie poucinane tu i ówdzie. Jakby ścinał go ogrodnik. Przypominał zwykłego kupca, ale jedna rzecz go wyróżniała.
Naszyjnik z dużym słońcem o fantazyjnie powyginanych promieniach... z fioletowozielonym kamieniem w centrum.
Arthur wyglądał zaś inaczej. Długie za łopatki włosy związywał, by nie opadały niechlujnie na elegancki frak. Najlepsza, biała koszula, świeżo wykrochmalona wskazywała na wysoki stan społeczny chłopaka. Prezentował się jak syn kogoś ważnego. Jego oczy niemalże zawsze patrzyły z chłodną wyższością, w czym wspomagał ich kolor - niemalże białe tęczówki ze złotym połyskiem. Bardzo niespotykane.
– Panie mój, to oczywiste. To nas łączy – odparł jakby to faktycznie było takie oczywiste. Ale Mężczyzna to zrozumiał. Chodziło tu, oczywiście, o wiedzę.
– Pragniesz, bym szczególnie z tobą się dzielił moim dobytkiem. Rozwianymi sekretami i odkrytymi przez mnie samego prawdami. Trudno o większą arogancję, ale doceniam ją i jej nie potępiam. Ale żeby się dowiedzieć, należy podjąć pewne kroki. Wiedza wymaga poświęceń, Arthurze. W przeciwnym razie nie istnieliby głupcy. Ty i ja pragniemy tego, czego nie ma w księgach. Żadnych. Musimy własnoręcznie to odkryć. Spisać samodzielnie. I chełpić się tym, czego inni nie dojrzą.
– Jaka to wiedza, panie? – Arthura zaczęło to coraz bardziej ciekawić.
– Zwykła błahostka. Chciałbym ujrzeć na własne oczy, co wyszłoby z połączenia wszystkich kreatur. Elfów.
Oczy chłopaka się zaświeciły. Od razu można było zauważyć, że ten pomysł do niego przemówił. Mężczyzna kontynuował:
– Elfy to dość tajemniczy odłam ludzi. Mają się za rasę wyższą niż ludzka. Porównanie ich do zwykłego człowieka wzbudzi odrazę. Fascynujące, prawda? Jest ich wiele rodzajów. Każdy z nich posiada inną właściwość magiczną. A ich kości to prawdziwy rarytas. Uchodzą za artefakty magiczne – głos Mężczyzny brzmiał na odrobinę bardziej zafascynowanego niż był. Na miarę mówienia o tym, stawał się coraz bardziej zaintrygowany własnym pomysłem. – Dlatego pragnę się przekonać, co wyjdzie z połączenia ich kości w jednym szkielecie. I ożywienia go.
– Panie, ten pomysł jest fantastyczny – przyznał Arthur z uśmiechem na ustach. – Jednakże nie jestem nekromantą.
– Jesteś podróżnikiem, który je zdobędzie. Te kości. Od teraz.
Arthur nigdy przedtem nie opuszczał rodzimego miasta. Chociaż interesował się tym, co znajduje się poza jego granicami, mógł jedynie wyczytać to z ksiąg. Ojciec nie chciał puszczać swoich dzieci w nieznane. Lecz teraz o tym nie myślał. Pomysł Mężczyzny za bardzo przypadł mu do gustu.
– Wierzę, że nie zawiedziesz mojego zaufania, mój Arthurze.
– Nie zawiodę... panie boże wiedzy i mądrości, wielki Alexandrze.

1 komentarz:

  1. (͡° ͜ʖ ͡°) ← cri
    nie spodziewalam sie takiego zachowania u Alexandra. tzn. wiem, ze jest dziwny, a tutaj jego nowa odslona.
    Artur... znaczy... Arthur z kolei zapowiada sie ciekawie. z poczatku przypominal mi Ariona jak o nim mowilas, ale teraz widze wyraznie, ze zmierza w zupelnie inna strone.
    no i... ładny język, styl... tego sie po tobie spodziewalam, podob mi sie.
    pisz dalej ^^

    OdpowiedzUsuń